Zwiedzania Polski ciąg dalszy

Zwiedzania Polski ciąg dalszy

Opublikowane przez Tomasz Knapczyk w dniu 18 sierpnia 2019

Wyjazdy

Kontynuując nasze tegoroczne zwiedzanie Polski nie mogło zabraknąć północnych regionów naszego kraju. Zuzia skorzystała z możliwości wybrania się ze swoim księdzem i oazą na obóz do miejscowości Rajgród na Mazurach. My natomiast po namowach naszej przyjaciółki Pauliny, postanowiliśmy pojechać na kilka dni nad Bałtyk, a konkretnie do miejscowości Jezierzany obok Jarosławca.

Etap pierwszy - Mazury

Po rozmowie z księdzem i upewnieniu się, że mamy gdzie przenocować, postanowiliśmy pojechać po Zuzię i razem z nią jechać nad morze. Chcieliśmy przy okazji zobaczyć te słynne Mazury, krainę tysiąca jezior, o której wszyscy wspominają z utęsknieniem.

Wyjechaliśmy jak zwykle dosyć wcześnie, ale bez przesady. Po drodze nie zatrzymywaliśmy się nigdzie na dłużej, więc już wczesnym wieczorem dojechaliśmy na miejsce. Naszym oczom ukazało się piękne jeziorko, łąki, lasy i szkoła, w której to mieliśmy spędzić noc, a nawet dwie.

W czasie, krótkiego spaceru nad jeziorem, spotkaliśmy Zuzię z całą grupą obozowiczów. Zostaliśmy także zaproszeni na wspólną kolację. Po bardzo emocjonalnym powitaniu z Zuzią poszliśmy zobaczyć nasz "pokój". Pierwsze wrażenie - nie tak źle. Dostaliśmy własną klasę, całkowicie pustą i cztery łóżka polowe z materacami. W dobrych humorach zeszliśmy na kolację, podczas, której zostaliśmy przywitani gromkimi oklaskami, przez co czuliśmy się jak jacyś VIP-owie. Po kolacji Zuzia miała jeszcze jakieś zajęcia, my natomiast poszliśmy się ogarniać i spać.

I tu zaczęła się Augustowska noc (Rajgród od Augustowa dzieli jedynie jakieś 20 km - także tego). Łóżka nie były niewygodne ale strasznie skrzypiały, więc każdy ruch mój, Kasi albo Kamila budził Kinię. A jak ona nie spała to my też nie. No może oprócz Kamila, który nic sobie z tego nie robił i zasnął po 10 min, a co 30 przewracał się z boku na bok, trzeszcząc przy tym niemiłosiernie. Jak by tego było mało, gromkie oklaski okazały się tu stałym punktem każdej zabawy, a związany z nimi hałas dodatkowo potęgowały puste korytarze. Ale to nie koniec. Po północy do naszych okien zawitał piękny księżyc w pełni. Próbując się zdrzemnąć choć na chwilę jakimś cudem dotrwaliśmy do rana. Wtedy już wiedziałem, że kolejnej nocy tu nie przetrwam i będzie trzeba coś wymyślić.

Dzień przywitał nas piękną pogodą dlatego nie tracąc czasu, zaraz po śniadaniu pojechaliśmy do Augustowa. Tam spędziliśmy kilka godzin nad jeziorem Necko, po czym spacerkiem udaliśmy się do centrum. W międzyczasie doszliśmy do wniosku, że wyjeżdżamy dziś wieczorem i rano będziemy już nad morzem. Szukając jeszcze czegoś do zobaczenia w okolicy, trafiliśmy na Wigierski Park Narodowy. Bardzo ładne miejsce do pospacerowania, z pięknymi lasami i jeziorami. No i to tyle jeśli chodzi o Mazury. Może byliśmy tu zbyt krótko, może nie zobaczyliśmy tych wyjątkowych miejsc, a może to przez to, że od dziecka żyjemy wśród gór, ale ogólnie nie bardzo się nimi zachwyciliśmy. W każdym bądź razie po uroczystej kolacji (ostatnia kolacja obozowiczów, na którą również zostaliśmy zaproszeni) ja poszedłem się spróbować zdrzemnąć przed podróżą a reszta poszła oglądać występy, które przygotowywały dzieci. Około godziny 23 wyjechaliśmy z Rajgrodu. Mimo niewyspania czułem jakiś taki spokój, że tej nocy, choć znów jej nie prześpię, to nie będę się tak męczył.

Etap drugi - Bałtyk

Kilka lat temu byliśmy już w Jezierzanach i wiedzieliśmy, że miejsce do którego się udajemy, będzie oferowało nam to czego było nam tak bardzo potrzeba - spokoju. Wcześniej wieczorem dogadaliśmy się z Pauliną, która była już na miejscu ze swoją rodzinką, że weźmie klucze do naszego domku od właścicielki i zostawi w doniczce. Około 5 nad ranem zobaczyliśmy znajome tereny. Temperatura osiągała zawrotne 8 stopni Celsjusza, przez co zaraz po zaparkowaniu obok naszego domku, gorączkowo zaczęliśmy przeszukiwać wszystkie doniczki na werandzie. Udało się, jednak radość z wejścia do środka szybko zgasła, gdyż temperatura wewnątrz nie bardzo różniła się od tej zewnętrznej. Wyciągnęliśmy wszelkie dostępne koce i kołdry i położyliśmy się. W końcu wygodnie i w ciszy.

Kolejne dni to typowa sielanka nad polskim morzem. Korzystając z ładnej pogody, mimo nie najwyższych temperatur kąpaliśmy się w Bałtyku i bawiliśmy się na plaży. Codziennie budowane i niszczone były zamki i różne inne budowle z piasku. Kinia dobrze się bawiła, bo w końcu miała kompana Borysa. Popołudniami spacerowaliśmy po okolicy, a wieczorami grillowaliśmy.

Jednym z powodów, dla którego wybraliśmy okolice Darłowa na nasz wypad, była możliwość odwiedzenia smażalni Atol. Ostatnia wizyta w tym miejscu, podczas zeszłorocznej majówki była niesamowitym doznaniem kulinarnym. Na spróbowanie wzięliśmy jedną miseczkę zupy rybnej. Nigdy nie przepadałem za zupami rybnymi ale ta okazała prze prze prze pyszna. Poza nią, ryby jakie tu podawali również były nie do pogardzenia. Kierowani tym smakiem, poleciliśmy Paulinie i Pawłowi miejsce i wybraliśmy się tam pewnego popołudnia. Gdy Kasia zamawiała jedzenie, to została poinformowana przez kelnera, że tego dnia mają bardzo duże rybki, ale jakoś nie wzięła tego pod uwagę i dla każdego zamówiła zupkę i rybkę. Gdy dostaliśmy swoje porcje, doznaliśmy lekkiego szoku, ale co tam. Gdy już nie dawaliśmy rady przyszedł czas na drugi szok. Tym razem rachunek, który przez wysoką wagę rybek osiągnął równie wysoką wartość. Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Wszystko czego nie zjedliśmy, a sporo tego zostało, zapakowaliśmy na wynos i mieliśmy kolejny obiadek 🙂

Dni mijały jeden za drugim. Jednego dnia gdy wybraliśmy się nad morze, to po rozłożeniu się na plaży okazało się, że Borys nie ma szumisia. Poszukiwania niestety nie przyniosły pożądanego rezultatu😕 Innego zaś dnia postanowiliśmy z Pawłem skorzystać z roweru, wyposażonego w fotelik dla dziecka i przewieźliśmy nasze pociechy po okolicy. W Jarosławcu rozłożony był niewielki lunapark, w którym Zuzka i Kinia nieźle się bawiły, natomiast ostatniego dnia popłynęliśmy w rejs statkiem "Król Eryk I".

Tym akcentem zakończyliśmy wakacyjne zwiedzanie Polski. Sporo zobaczyliśmy, sporo przeżyliśmy i spokojnie możemy stwierdzić, że Polska ma dla nas jeszcze wiele do zaoferowania.

Udostępnij post innym

Czytaj dalej