Udało się :) Może nie było to Skrzyczne jak pierwotnie planowaliśmy ale może to nawet i lepiej. W końcu nie wiedzieliśmy jak Kinga będzie zachowywać się w nosidełku, a góra może sobie cierpliwie poczekać.
Warunki od rana nie były pewne, dlatego po sprawdzeniu kilku prognoz zdecydowalismy się wykorzystać 4-godzinne okno pogodowe i ruszyliśmy na Magurkę Wilkowicką. Na ten pierwszy raz wybraliśmy łatwą, niebieską trasę z przełęczy Przegibek.
Pomimo przedburzowej duchoty, szło się bardzo przyjemnie. Kinia cały czas obserwowała otaczający nas las i komentowała słowami "Ooo", "Eeee", "Ba", co wnioskując z jej humoru oznaczało "Jak tu pięknie", "Co to?", "Super!".
Las pełen był jagód co dla Kamila i Zuzki stanowiło świetną okazją do rywalizacji. W pewnym momencie Zuzka tak była pochłonięta zbieraniem borówek, że nie zauważyła stada mrówek, które weszły jej już do połowy łydki. Na szczęście zakończyło się to tylko wielkim piskiem i bohaterską akcją Kasi😁
Szczyt osiągnęliśmy po niespełna godzinie marszu. Nosidełko okazało się wygodne, gdyż ostatnie kilkaset metrów Kinia przespała. Przyszedł czas na zasłużony odpoczynek. I tu również dołączony do nosidełka misio sprawdził się świetnie :)
Zejście było równie przyjemne co wejście i już parę minut przed 13 wsiadaliśmy do rozgrzanego samochodu.
Podsumowując ten pierwszy górski wypad, czuję, że czeka nas wiele wspaniałych, wspólnie spędzonych chwil nad poziomem morza.
A Skrzyczne niech się szykuje na nasze przyjście!