Warszawa

Warszawa

Opublikowane przez Tomasz Knapczyk w dniu 4 listopada 2018

Wyjazdy

W związku z tym, że Zuzia trenuje gimnastykę artystyczną, to co jakiś czas bierze udział w zawodach rozgrywanych w różnych miejscach. Gdy dowiedzieliśmy się, że będzie startować w Warszawskich zawodach, to postanowiliśmy wykorzystać cały weekend aby przy okazji pozwiedzać trochę stolicę i odwiedzić rodzinkę. Nie znaliśmy dokładnego planu zawodów dlatego musieliśmy dostosować nasz plan do nieznanych godzin. Dużo dobrego słyszeliśmy o Centrum Nauki Kopernik i bardzo chcieliśmy zobaczyć ten cud, więc umieściliśmy go na początku listy dzięki czemu nie musieliśmy się spieszyć, gdyż zawody odbywały się dopiero kolejnego dnia. Wieczorem pierwszego dnia mieliśmy również spotkać się z Emilką, kuzynką Kasi. Zapychaczem czasu przed lub po zawodach miały być Łazienki Królewskie, a na koniec kawka z Hanią, moją kuzynką i jej świeżo poślubionym mężem Łukaszem.

Plan ustalony, bilety kupione, hotel zarezerwowany, spotkania umówione, możemy jechać. Chciałbym tu tylko wtrącić, że Kamil pomimo naszych zachęt nie zdecydował się na wyjazd, ponieważ jak twierdzi: "Mogę zobaczyć to wszystko w internecie". Pogoda nam nie dopisywała, jednak nie przeszkadzało nam to zbytnio, bo i tak cały dzień mieliśmy spędzić pod dachem.

jedziemy

W poprzednim wpisie wspominałem o pewnej rzeczy, która uprzykrzyła mi życie. Chodzi mianowicie o ból pleców. Gdy rano wsiadałem do auta czułem pewien dyskomfort, lecz nie było to nic nadzwyczajnego, dlatego zignorowałem to. Niestety długa jazda samochodem w jednej pozycji nie była zbyt dobra dla mnie. Po dojeździe na miejsce miałem problem z wyprostowaniem się, ale po jakimś czasie ból ustąpił i zapomniałem o plecach.

Około godziny 11 dojechaliśmy pod Centrum Nauki Kopernik. No i się zaczęło... Pierwsze wrażenie bardzo pozytywne bowiem wita nas robot, a dalej widać mnóstwo zachwyconych ludzi. Zuzka latała z miejsca na miejsce, przyciskając co tylko się dało. Staraliśmy się podejść do każdego stanowiska, jednak z czasem zaczęliśmy pomijać te mniej interesujące i pobieżnie tylko spoglądaliśmy na nie. Spędziliśmy tam około 3 godziny.

Po początkowym zachwycie został niedosyt i pewnego rodzaju rozczarowanie. Moim zdaniem dla osoby, która uważała na lekcjach w szkole nie ma tu nic nowego i zaskakującego. Większość obiektów to wszelkiego rodzaju doświadczenia, które opisywane były w podręcznikach do fizyki. Liczyłem na jakiś efekt WOW. Zuzia natomiast była bardzo zadowolona ponieważ zobaczyła bardzo dużą ilość ruszających się, świecących i latających rzeczy. Nie wyniosła jednak stamtąd żadnej wiedzy, bo nie chciało jej się zagłębiać w to jak coś działa byle by coś robiło. Jak dla mnie jest to idealne miejsce do prowadzenia lekcji fizyki dla gimnazjalistów.

Po zjedzeniu obiadku przenieśliśmy się do hotelu. Pokój był bardzo przyjemny, a jego największą zaletą była możliwość chodzenia na około przez wszystkie pomieszczenia co wykorzystały dziewczyny goniąc się tam i z powrotem. Wieczorem odwiedziła nas Emilka.

Emilka

Tej nocy jak to czasem bywa przebudziła się Kinia, więc szybko chciałem do niej wstać ale wtedy poczułem straszny ból w plecach. Trochę zgięty podszedłem do łóżeczka i uspokoiłem ją, zaś sam po chwili padłem na łóżko.

Rano musieliśmy się szybko zebrać i jechać na miejsce zawodów. Brak możliwości wyprostowania się i podnoszenia cięższych rzeczy nie ułatwiał tego. Z zaciśniętymi zębami i pomocą Kasi zebraliśmy wszystkie toboły i pojechaliśmy. Na miejscu byliśmy o czasie jednak co stolica to stolica i miejsca do zaparkowania brak. Wysadziłem dziewczyny, a sam pojechałem szukać miejsca. Ponad kilometrowy spacer bardzo dobrze mi zrobił :)

Zawody odbywały się w szkole, w której spędziliśmy kilka godzin. Kinia, która coraz częściej chciała już sama chodzić co chwilę prowadziła mnie w różne miejsca z obrazkami. Dla niej była to niesamowita frajda, dla mnie katorga ze zgiętymi plecami. Na szczęście czasami przystawała na trybunach, żeby popatrzeć na zawodniczki. Zuzi nie poszło najlepiej. Trochę się pogubiła w układzie i zajęła ostatnie miejsce w swojej grupie. Żeby nieco jej osłodzić gorycz porażki zamówiliśmy w pobliskiej kawiarence naleśnika z czekoladą.

zawody

Po wszystkim jako, że mieliśmy jeszcze trochę czasu wybraliśmy się do Łazienek Królewskich. Na nasze szczęście listopad jest miesiącem otwartym w Łazienkach i wejścia do wszystkich obiektów są darmowe. Na nasze nieszczęście było zimno, lekko mżyło i robiło się już ciemno. Zwiedziliśmy tylko Pałac na Wodzie i zaczęliśmy szukać miejsca gdzie moglibyśmy coś zjeść. Trochę się zdziwiliśmy, ponieważ w okolicy nie było zbyt dużego wyboru, a tam gdzie zaglądaliśmy było wszystko zarezerwowane. W końcu nam się udało, po czym zdzwoniliśmy się z Hanią na kawkę. Przyjemnie się rozmawiało ale czas gonił, także musieliśmy się pożegnać i wyruszyć w drogę powrotną.

Auto mieliśmy zaparkowane obok hali Torwar. Jakież było nasze zdziwienie gdy zobaczyliśmy zakorkowany wyjazd z parkingu i tłum ludzi dookoła. Okazało się, że tego dnia miał miejsce koncert Beaty i Bajmu z okazji ich 40-lecia działalności. Człowiek, który zdobył dzięki nam miejsce na parkingu cieszył się jak z wygranej na loterii i spokojnie czekał aż się zapakujemy i odjedziemy.

Podróż powrotna minęła spokojnie i płynnie. Do domu dotarliśmy koło północy. Następny wyjazd do Warszawy musimy zaplanować nieco inaczej. Przede wszystkim musimy tam jechać jak dzień będzie dłuższy a temperatura wyższa.

Udostępnij post innym

Czytaj dalej